Pokaz Mariusza Przybylskiego to
opowieść o sile kontrastu. Dopatrujemy się takich odwołań zarówno w nietypowych
połączeniach – zwiewnych jedwabiach z mięsistymi futrami, błyszczących i matowych
materiałów, plisowanej tekstury z prostymi formami, przestrzennych i płaskich
form oraz „lekkiego” oksymoronu w samym tytule pokazu. Miłość, uczucie tak
gorące w codziennym życiu, zyskuje tutaj swoje nowe, zimne i egoistyczno-narcystyczne
wcielenie.
Jednymi z najmocniejszych
elementów przemyślanej i świetnie zaprojektowanej kolekcji są męskie, skórzane
spodnie, perfekcyjnie skrojone garnitury oraz świetnie dopasowana
i skomponowana paleta barw. Sylwetki zarówno damskie, jak i męskie są
idealnie wyeksponowane oraz podkreślone
odpowiednimi makijażami i fryzurami. Dodatkowo o wyjątkowości pokazu
decyduje również jego reżyseria, sceneria oraz muzyka. Modelki i modele
poruszają się w dość niecodzienny sposób, a wybieg stawia przed nimi wiele
zakrętów. Sposób prezentowania ubiorów wydaje się przypadkowy, jednak zapewne
jest z góry przemyślany – każda stylizacja prezentowana jest widzom z
każdej strony. Droga, którą pokonują modele przywołuje na myśl skojarzenia
związane z trudnym uczuciem, jakim jest miłość, która stawia przed nami wiele
rozwidleń oraz zakrętów, czyniąc nasz życiowy szlak nieco bardziej
skomplikowanym i nie zawsze prostym.
Miłość pokazana przez Przybylskiego jest niezwykle chłodna, stanowcza i
opanowana, a dobrana do całego wydarzenia muzyka, podkreśla jej tajemniczość
i podsyca u widzów odpowiednie napięcie.
Wydawałoby się, że miłość ciężko
nazwać chłodnym uczuciem, jednak interpretowana w sposób, jaki pokazał nam
projektant może śmiało być niczym gorący lód, czy zimny ogień…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz